Sercem malowane

O pasji malowania obrazów, rysowania portretów, a także radości z wręczania ich najbliższym i ostatniej wystawie prac rozmawiamy z Danutą Rasińską, mieszkanką Wołomina.

– Czym jest dla Pani malarstwo?

– Przede wszystkim jest moją wielką pasją. Daje mi ogromną satysfakcję i jak nic innego potrafi pochłonąć mnie do tego stopnia, że nie wiem, kiedy mijają długie godziny. Przy takiej pracy zapominam po prostu o czasie i całym świecie dookoła. Często zabieram się do malowania w nocy i zdarza się, że rozwidnia się, zanim się zorientuję, która jest godzina. Malując wyciszam się, uspokajam i nie czuję upływającego czasu, którego malarstwu poświęcam bardzo dużo, ale wierzę, że nie jest to czas zmarnowany.

– Jaką techniką i co Pani maluje najczęściej na swoich obrazach?

– Do malowania moich prac używam głównie farb olejnych, ale także często rysuję ołówkiem. Uwielbiam malować przede wszystkim konie. Uważam, że nie ma nic piękniejszego od galopujących koni. Uwiecznianie tych zwierząt na obrazach sprawia mi podwójną przyjemność. Jeśli chodzi o technikę, to od piętnastu lat maluję farbami olejnymi. Najpierw zaczęłam malować na kartonie, z czasem natomiast przeszłam na płótno. W tej chwili są to wyłącznie obrazy na płótnie. Robię różne obrazy. Poza końmi maluję także przeróżne kwiaty, chociaż muszę przyznać, że najbardziej upodobałam sobie słoneczniki. W ołówku natomiast wykonuję portrety swoich znajomych i bliskich mi osób.

– Jak wiele takich dzieł ma Pani na swoim koncie?

– To naprawdę trudno powiedzieć, ponieważ nie liczyłam nigdy dokładnie. Myślę jednak, że spod mojego pędzla wyszło około pięćdziesięciu obrazów. Wszystkie one zazwyczaj są dosyć dużych rozmiarów. Zrobiłam także trzy portrety twarzy bliskich mi osób, a także postać Ojca Świętego Jana Pawła II, który również był dla mnie wyjątkową i ważną osobą. Nigdy nie malowałam nikogo obcego, gdyż bardzo trudno jest malować twarz. Wystarczy zmienić proporcje, czy odległość o dwa lub trzy milimetry i już wychodzi zupełnie inna twarz.

– Co Pani robi z tymi obrazami?

– Wiele obrazów oddałam bliskim mi osobom. Uważam, że jeśli komuś podobają się moje prace, to dla mnie jest to ogromna przyjemność, że inni także mogą cieszyć oko ich widokiem. Na przykład ostatnio podarowałam jeden obraz młodej parze z okazji ślubu. Kilka obrazów z mojego dorobku sprzedałam. Niestety tych prac nie mogę pokazać na wystawie, gdyż wyjechały poza teren Wołomina. Bardzo cieszę się, że mogę sprawiać ludziom przyjemność moją twórczością.

– Maluje Pani wyłącznie amatorsko?

– Tak. Malowanie obrazów traktuję zdecydowanie jako pasję, a nie pracę. Nie mam żadnego artystycznego wykształcenia. Wszystkiego, co można zobaczyć na moich obrazach nauczyłam się sama. Właściwie od zawsze lubiłam malować i rysować, chociaż wiadomo, że nie od zawsze maluję farbami olejnymi.

– Teraz mogą Pani obrazy zobaczyć wszyscy mieszkańcy Wołomina, a także przyjezdni. Proszę opowiedzieć coś o wystawie.

– Rzeczywiście ekspozycję moich prac można już oglądać w wołomińskiej Herbaciarni. W tej chwili znajduje się tam dwanaście moich prac. Jest to wystawa ruchoma, ponieważ po dwóch tygodniach zamierzam zamienić prace na inne. Niektóre z nich zostały wypożyczone specjalnie na tę okazję od osób, które już wcześniej zostały nimi obdarowane.

– Jednak to nie jest Pani pierwsza wystawa.

– Rzeczywiście, nie jest. Pierwsza wystawa moich prac miała miejsce w Galerii Korozja i Kolor, około trzy lata temu. Wówczas mogłam wystawić więcej prac, z racji większego obszaru do wykorzystania.

Może Ci się również spodoba